autor tekstu

Leszek Kamiński

31 października 2019

Wyjazd do Korei na zaproszenie YTAF

Wyjazd do Korei na zaproszenie YTAF (Yecheon Traditional Archery Festival) miał służyć w kraju w którym są żywo jest tradycja posługiwania się łukiem i strzałą, zebraniu w jednym miejscu przedstawicieli łucznictwa tradycyjnego z całego świata. Sam festiwal ma już kilkuletnią historię, początkowo organizowany pod auspicjami UNESCO, ulegał przeobrażeniom do obecnej formuły festiwalu połączonego z zawodami łuczniczymi. Celem przedsięwzięcia jest działanie na rzecz ratowania dziedzictwa kulturowego poprze propagowanie tradycyjnych wartości przestawienia różnorodności kulturowych, jak również aktywnego uczestniczenia w różnorodnych grach i zabawach związanych z łucznictwem.
 
Yecheon jest symboliczną stolicą łucznictwa tradycyjnego, mieści się w nim wiele szkół i ośrodków łuczniczych, łucznica z tradycyjnymi celami koreańskimi strzelanymi na dystansie 145 metrów. W mieście jest kilka warsztatów łuczniczych gdzie nadal wytwarza się gungdo tradycyjne łuki koreańskie, strzały bambusowe, pierścienie łucznicze i pozostałe wyposażenie łucznicze. Samo miasto i jego mieszkańcy są silnie związani z gungsul (sztuką strzelania z łuku). Silne przekonanie o wyjątkowości łucznictwa koreańskiego jest widoczne na każdym kroku. Mają tutaj nawet most w kształcie łuku ze strzałą. Podczas trwania festiwalu można oglądać wystawy jak również praktyczne pokazy gdzie istnieje sposobność na żywo obejrzeć pracę rzemieślników.
 
Ideą festiwalu w Yecheon jest stworzenie miejsca gdzie spotykają się łucznicy i miłośnicy łucznictwa tradycyjnego na różnych stron świataW poprzednich latach główną atrakcją były pokazy łucznictwa z danego kraju gdzie każdy z zaproszonych krajów miał swój czas (koło kilkunastu minut) na przedstawienie swojego tradycyjnego stroju, celu i sposobu strzelania. Dzięki temu możliwe było zaprezentowanie widzom bogatej i różnorodnej kultury łuczniczej naszego świata.
 
W tym roku, festiwal trwał 3 dni z czego 1 dzień to otwarcie imprezy, drugi to zawody indywidualne, a 3 dzień to zwody drużynowe połączone z częścia pokazową. Pierwszy dzień to właściwie jeden wielki rwetes związany z transmitowaną przez telewizję ceremonia otwarcia i przemarszem przez miast. Jest wielki hałas i widowisko, ale mieszkańcy, którzy tłumnie wyszli na ulice, są zachwyceni. Po zakończeniu ceremonii zostajemy odwiezieni do hotelu, gdzie oddajemy się długim łuczniczym rozmowom.A w sobotę już od 9 rano starujemy w turnieju indywidualnym gdzie każdy z chętnych uczestników po uiszczeniu opłaty wstępnej wysokości 10 $ i odstaniu godziny w oczekiwaniu na wyjaśnienie reguł turniejowych, staje w turnieju na dystansach 50 i 30 m oraz strzela do ruchomego celu na odległość 25 metrów. Celem jest tarcza FITA 120 cm. Na uwagi, iż jest to quasi sportowe strelanie, Koreańczycy argumentują, iż jest to odpowiedź na uwagi uczestników poprzednich edycji tego festiwalu, że jest za mało strzelania. Na nic się zdały tłumaczenia że uwagi te dotyczyły za małej ilości czasu na pokazanie swojego łucznictwa a nie na samą ilość strzelania. No ale, jest jak jest. Strzelamy według wskazówek tłumaczy i wkrótce okazuje się, że mamy eliminacje, po których 30 najlepiej strzelających przechodzi do ćwierćfinałów. Dzięi dobremu strzelaniu zwłaszcza na ruchomym celu, gładko przechodzę eliminacje i ćwierćfinał. Strzelanie przeciąga się gdyż niektórzy uczestnicy wymykają się na posiłki. Organizatorzy wołają ich i nakazują czekanie pozostałym na ich powrót. Eliminacje i ćwierć finały zajmują nam około 6 godzin i dają nam się we znaki.
 
Jako anegdotę można opowiedzieć historię jednej z łuczników koreańskich, u którego podczas ćwierć finału zauważyliśmy strzały karbonowe (niezgodne z regulaminem). Na głośny protest sędziego z Francji, Koreańczycy odpowiedzieli że skoro strzelał od rana tymi strzałami to niech strzela nimi do końca, ale następnego dnia będzie zdyskwalifikowany (sic!). Trzeba zaznaczyć że następnego dnia nie było już strzelanie indywidualnego tylko drużynowe. Na szczęście (nasze i organizatoró1)) zawodnik nie przechodzi do półfinału.Po 8 godzinach trwania zawodów wreszcie finał. Sami łucznicy z Malezji i jeden z Polski. W ostatniej konkurencji, słabsze strzelanie powoduje, że ustępuję doskonale strzelającemu łucznikowi malezyjskiemu i ostatecznie zajmuję 2 miejsce na podium. Radość wielka i mały niedosyt
 
No i znów wieczór i długie rozmowy o łukach, strzałach i strzelaniu.Drugiego dnia festiwalu zaplanowane są zmagania drużynowe, lecz zanim to nastąpi udajemy się na zlokalizowaną na pobliskim wzgórzu łucznicę, gdzie mamy możliwość sprawdzenia sił i sprzętu na tradycyjnym koreańskim celu na dystansie 145 m. No i jest zabawa, podczas tych zmagań, ludzie z różnych stron świata, doświadczają jakie to niełatwe.
 
Wreszcie wracamy na tory łucznicze i przygotowujemy się do zawodów drużynowych. Według organizatorów drużynę tworzy 2 zawodników z danego kraju. Kilka sierot, między innymi ja, decyduje się utworzyć ponadnarodowe reprezentacje. Łączę się w drużynę z przedstawicielem Baszkirii. W eliminacjach zdobywamy 5 rezultat lecz wówczas Koreańczycy stwierdzają, że dalej takie drużyny nie mogą strzelać i zostajemy zdyskwalifikowani. Mam wreszcie czas by znaleźć łuczarzy i zdobyć kilka rekwizytów oraz materiałów o łucznictwie koreańskim. Największymi trofeami są pierścienie łucznicze spotykane w tradycyjnym łucznictwie koreańskim; sukaczi (żeński rodzaj płaskiego pierścienia, gdzie cięciwa dotyka palca) i unkaczi (męski rodzaj pierścienia z wypustem w formie klamki). Spotykam się również z łuczarzem, który prezentuje mi typy łuków koreńskich; wojskowy (z kabzą owiniętą skórą) i cywilny (z chwytem wykonanym z korka i/lub papieru), oraz przedstawia dwie najważniejsze techniki posługiwania się łukiem koreańskim (strzelania na wprost i na długie dystanse). No ale trzeba wrócić na tory aby dopingować przyjaciół z Singapuru.
 
Zacięte zmagania drużynowe wygrywają Mongołowie (reprezentujący Chiny) drugie miejsce Malezyjczycy i trzecie łucznicy z Singapuru. Trzeba oddać, że poziom strzelania był bardzo wysoki a rezultaty na tablicach imponujące. Drugi dzień zmagań przebiega o wiele sprawniej, co powoduje, że po wręczeniu medali mamy jeszcze czas na wycieczkę. Jedziemy autobusami do wielkiej Doliny oraz klasztoru Dwóch Smoków. Następnie jedziemy na kolację, żegnam się z przyjaciółmi i ruszam do hotelu i szykuję się do wyjazdu na lotnisko. Podróż autobusem trwa sześć godzin (czasami co sposób jazdy kierowcy ściskał powietrze w płucach), szybka odprawa w lotnisku Incheon i wylot do Polski by po kolejnych 14 godzinach lotu wreszcie wrócić do kraju.Wyjazd był ze wszech miar udany, tak pod względem nowych kontaktów, jak i informacji zdobytych na temat łucznictwa koreańskiego.
 

 

e-mail: pslt@wp.pl

Dane Stowarzyszenia

Polskie Stowarzyszenie
Łucznictwa Tradycyjnego

ul Baśniowa 19 • 05-850 Ożarów Mazowiecki

NIP: 521-361-24-22

Pekao S.A. nr konta: 35124034191111001041776705

Polskie Stowarzyszenie Łucznictwa Tradycyjnego powstało 11 maja 2011 roku z inicjatywy grupy zapalonych łuczników, których przekonał do wspólnego działania Piotr Gonet, po powrocie z długiej podróży poślubnej z Anią Szadkowską po więcej

W kilku słowach o tym co robimy

© Copyright 2019. Piksel - pracownia reklamy. All rights reserved.

Media Społecznościowe